Relacja z koncertu The Pretty Reckless

Ten amerykański zespół miałam w planach zobaczyć już od dawna, jednak zawsze było mi nie po drodze. Tym razem postanowiłam sobie nie odpuszczać i tym oto sposobem zrobiłam sobie przedwczesny prezent urodzinowy w postaci biletu. Choć można powiedzieć też, że trochę opóźniony, ponieważ show odbyło się 21 stycznia w O2 Forum Kentish Town. Jak to dobrze mieszkać w Londynie i nie martwić się czy dany artysta wystąpi czy nie.

The Pretty Reckless poznałam przypadkiem, kiedy klikając tam gdzie nie chciałam puściłam sobie jedną z ich piosenek. I od razu się zakochałam w tym mocnym brzmieniu. Light Me Up zdobyło moje serce i wprost oczarowało.

Jadąc metrem myślałam, że każdy młody człowiek ubrany na czarno także jedzie w tą samą stronę co ja. Wiem, że trochę to śmiesznie brzmi. Na miejsce dotarłam dwie godziny przed otwarciem bram. Było całkiem sporo ludzi. Niektórzy śpiewali największe hity zespołu. Ja stojąc patrzyłam na inne dziewczyny, które przybyły w tak krótkich spódniczkach czy nawet spodenkach (!), że jeszcze bardziej było mi zimno nawet jeśli miałam na sobie mój futrzany kożuszek. Potem okazało się, że stanęłam w złej kolejce, ale dopisało mi szczęście i udało mi się stanąć całkiem blisko sceny. Z niecierpliwością wszyscy czekali na gwiazdę wieczoru. Jeden z fanów nawet sobie lekko zażartował wołając „Taylor” a reszta odpowiadała mu „Swift”. Bardzo zabawne.

Do samego rozpoczęcia nie wiedziałam, kto będzie supportem. Nawet nie pomyślałam, że ktoś wystąpi przed grupą. Okazało się być to „niespodzianką”. Na scenę wszedł band The Cruel Knives. Niestety nigdy o nich nie słyszałam. Dopiero teraz poszperałam trochę w internecie i znalazłam parę informacji. Wcześniej występowali jako Heaven’s Basement, jednak się rozpadli. Nastąpiły zmiany w postaci nowego wokalisty oraz nazwy. Niedługo wypuszczą EP’kę, i to właśnie z niej wykonali utwory tego dnia. I kolejne niestety, ponieważ nie kojarzę, żadnego z kawałków, ale zdecydowanie zachęcili mnie bym w przyszłości po nie sięgnęła. Swoim występem rozgrzali publiczność.

The Pretty Reckless weszli godzinę później. Na pierwszy ogień poszedł kawałek z Going To Hell, To była niesamowita bomba.Taylor i jej ekipa od razu rozpoczęli show z wielkim rozmachem. Mowa o Follow Me Down, gdzie panna Momsen w drapieżny sposób uwodzi swym głosem. Zdziwiłam się, że zaczynają od tych starszych piosenek. Patrząc na setlistę uświadomiłam sobie, całkiem mało zostało z niej wykonanych. Zespół nie postanowił na chwilę wytchnienia i zaserwował widzom agresywne i pełne energii Oh My God. I to mi się właśnie podoba – jest moc!

Zwolnienie tempa zaczyna się przy Prisoner o bluesowo rockowym brzmieniu. Niby dosyć prosty, ale wypadł całkiem nieźle. Zwykłe Light Me Up, które raczej nie przykuło mojej uwagi. Do tych lżejszych należy też grzeczne Who You Selling For. Przy tym utworze zrobiło się bardzo nostalgicznie. Sama artystka stała się mniej żywiołowa. Przy buntowniczym Heaven Knows zaprosiła tłum do śpiewania refrenu wraz z nią.

Ja z niecierpliwością czekałam na lekko grounge’owe My Medicine, Make Me Wanna Die a najbardziej na Going To Hell. Przy tym ostatnim tłum dosłownie oszalał. Istne szaleństwo. A Taylor pokazała, że jest kobietą-demonem. Skakała po scenie i machała swymi blond włosami w te i wewte. Jej koledzy z band’u także dali czadu swoimi gitarami i perkusją. Czas szybko leci i po Take Me Down zespół pożegnał się i zniknął za kulisami. Na szczęście po paru chwilach wyszedł Jamie Perkins i dał niesamowity pokaz grając na bębnach. To było imponujące zakończenie.

Szczerze powiedziawszy to w malutkim, malusieńkim stopniu nie byłam pozytywnie nastawiona, ponieważ ich ostatnia płyta, którą aktualnie promują, Who You Selling For nie przypadła mi do gustu. Jednak nie zawiodłam się i na żywo wypadły wprost znakomicie. Może kiedy znów puszczę sobie album podejdę do niego inaczej i docenię go za to czego wcześniej nie mogłam dostrzec. Poza tym wróciłam do domu pełna energii przez co nie mogłam spać. Taki wieczór z rockiem był mi zdecydowanie potrzebny.

 

SETLISTA:
1. Follow Me Down
2. Since You’re Gone
3. Oh My God
4. Hangman
5. Make Me Wanna Die
6. My Medicine
7. Prisoner
8. Sweet Things
9. Light Me Up
10. Just Tonight
11. Who You Selling For
12. Living in the Storm
13. Heaven Knows
14. Going to Hell
15. Take Me Down

Encore:
16. Fucked Up World

18 uwag do wpisu “Relacja z koncertu The Pretty Reckless

  1. Gdybym przypadkiem kiedyś trafił na nich na jakimś festiwalu, to poszedłbym z ciekawości, bo lubię czasami taką energię. Ale tak tylko na ich koncert, to raczej nie 😉

    Pozdrowienia,
    Bartek

    Polubienie

  2. Ostatnio słuchałam ich najnowszej płyty z zeszłego roku – całkiem niezła, polubiłam ich za „Make me wanna die”, a w ogóle to wokalistkę znałam już wcześniej jako aktorkę z „Plotkary”, więc zdziwiło mnie, że jest wokalistką i to jeszcze w takim mocnym rockowym wydaniu 🙂 Ale pasuje jej ten styl

    Polubienie

  3. Nie znam za dobrze muzyki The Pretty Reckless, ale koncertem bym nie pogardziła. Gratuluję udanej zabawy i… dobrego miejsca. 🙂
    U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam.

    Polubienie

  4. Następny zespół z muzycznego, gimnazjalnego rynsztoka. W życiu nie zrozumiem ich muzycznego fenomenu, a jej wulgarny, tandetny wizerunek odpycha mnie jak mało co.

    Polubienie

Dodaj komentarz