RECENZJA: Leona Lewis – I Am

Tą panią znam jedynie z albumu Spirit, wydanego dosyć dawno temu. Rzadko kto przykuwa moją uwagę z talent shows, których teraz jest multum. Zresztą teraz i tak już ich nie oglądam. Wracając jednak do tematu, Leona Lewis wyglądała na miłą osóbkę, obdarzoną dużym talentem. Jej hit Bleeding Love był grany na całym świecie i otworzył jej drzwi do kariery, dzięki czemu nagrała później do kasowego filmu Avatar przewodnią piosenkę I See You. Z tego co słyszałam to potem dosyć słabo jej się wiodło. Parę miesięcy temu wróciła z nowym albumem I Am nagranym pod skrzydłami innej wytwórni. Jak sama artystka stwierdziła, teraz możemy zobaczyć jaka naprawdę jest. No to przypatrzmy się temu bliżej…

Najpierw wezmę pod lupę pierwszy singiel, Fire Under My Feet. Na początku nie zainteresował mnie na tyle, bym go polubiła. O dziwo skojarzył mi się z inną piosenką od OneRepublic – Something I Need. To chyba przez ten podobny rytm. Potem do niego poczułam odrobinę sympatii przez tą jego żywiołowość, ale szybko mi się (niestety) znudził. Odrobinę spokojniejsze Thunder, które otwiera album bardziej mi przypadło do gustu. Jest to ładna piosenka z przytupem.

Następny na liście jest You Knew Me When. To naprawdę świetna ballada! Gdzieniegdzie w tle gra pianino a wokal Leony po prostu zachwyca. Nie jest to jakaś wolna, nużąca pioseneczka, tylko utwór, który czuje się całym sobą. Kolejnym, który skradł moje serce jest tytułowy singiel I Am. On po prostu do mnie przemawia tekstem. Szybkie tempo dodaje mu tylko mocy i autentyczności. Zawsze jak sobie go puszczam to przechodzą mnie dreszcze i niestety zbyt emocjonalnie do niego podchodzę. Ale to chyba dobrze?

I am with or without you
I am breathing without you
I am somebody without you
I am, I am
I am free without you
I am stronger without you
Thought I would never rise again
But I am, I am

Przechodzimy do części, gdzie artystka próbuje być na czasie i serwuje nam bardziej elektroniczne kawałki, co niestety psuje całokształt płyty. Ladders z synthpopowymi dźwiękami o lekkim rytmie, o dziwo do mnie trafił. Myślę, że nawet mogłabym się przy nim nieźle bawić. W The Essence Of Me rozbawiło mnie to e-e-e-e-e w refrenie. Jeśli ktoś słuchał tej piosenki będzie wiedział o co chodzi. I Got You to jakiś pseudo przebojowy koszmar. Power jest po prostu słabe. Brakuje w nim bardziej wyrazistej melodi. Another Love Song… Nie mam zamiaru bić braw. Jeśli tak ma wyglądać miłość, to ja podziękuję. Piosenkarka wraz z producentami za bardzo zaszalała i wyszedł jeden, wielki mix. Utwór brzmi tak tanio, że… szkoda słów. Aż chce się powiedzieć: Leona, dlaczego poszłaś w tym kierunku?! Na szczęście na koniec wokalistka żegna się z fanami, bo to dla nich została dedykowana ta kompozycja, bardzo ładną i delikatną piosenką zatytułowaną Thank You. Jest prosta, ale to właśnie w niej jest najlepsze.

I tak oto przebrnęliśmy przez 10 utworów z wersji standard. Niestety ten krążek nie porwał mnie tak, jakbym chciała. Raz mi się podoba, potem nie, potem bardzo jestem na tak i bardzo na nie. Taka huśtawka nastrojów, co burzy mą koncentrację. Może płyta i ma w sobie duszę, ale brakuje jej charakteru, którym pośród wszystkich by się wyróżniała „tym czymś”. Ta kobieta ma głos, który może jej pozazdrościć każdy (ja jestem w tej grupie), jednak sądzę, że wciąż szuka własnej drogi. Życzę jej, żeby ją przy następnym albumie znalazła i by aż poraziła słuchaczy piorunem.

Najlepsze: I Am, Thunder, You Knew Me Well
Najgorsze: Another Love Song, Power, The Essence Of Me
Ocena: Star_full.svgStar_full.svgStar_full.svg11px-Star_half.svg11px-Star_empty.svg11px-Star_empty.svg

 

 

Hmmm… ostatnio nie wiem co mam pisać. Może chcecie recenzję jakiejś płyty, która wam przypadła do gustu? Swoje propozycje piszcie w komentarzach. 😀

37 uwag do wpisu “RECENZJA: Leona Lewis – I Am

  1. Może chciała iść na przód, choć moim zdaniem to błąd. Zdecydowanie preferuje ballady, typu wspomniane ‚Bleeding Love’, nowoczesne brzmienie to niej nie pasuje, ups.. 🙂
    Pozdrawiam :p

    Polubienie

  2. Nigdy nie byłam wielką fanką Leony, jej „Bleeding love” było dla mnie zbyt sentymentalne, zdecydowanie wolę piosenki w stylu „Fire under my feet”, które zachęca mnie do przesłuchania całej płyty 🙂

    Polubienie

  3. Odnoszę wrażenie, że na Leonę trzeba mieć nastrój. Choć ja akurat za nią to średnią przepadam.

    Ja ostatnio oswajam się z nową płytą Panic! At The Disco.

    Pozdrawiam!

    Polubienie

  4. Tej pani to ja wcale nie znam :O
    Bardzo ciekawa recenzja, podoba mi się jej kawałek I am, który tutaj wstawiłaś w poście.
    Super recenzja! 🙂

    mlwdragon.blogspot.com

    Polubienie

  5. Nie jestem fanką Leony, ale mam tę płytę w kolejce. Chętnie przeczytałabym twoje przemyślenia na temat jakiejś płyty Jamesa Blunta. 🙂 Może „Moon landing”?

    Polubienie

  6. Hmm, dla mnie Leona to też tylko „Spirit”, które ujrzało światło dzienne prawie 10 lat temu. Nie jestem zainteresowana jej twórczością, ale okładka tej płyty bardzo mi się podoba. :3
    Pozdrawiam serdecznie.

    Polubienie

  7. Zazwyczaj gdy słyszę nazwę Leona Lewis od razu kojarzy mi się postać z ligi legend. Wiem dziecinne xD Nie znam jej twórczości, ale jakieś tam pojedyncze piosenki kojarzę.

    Zapraszam na nową recenzję na bloga muzyczne-opinie.blogspot.com 🙂

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Lor_11 Anuluj pisanie odpowiedzi